Polska Północno-Zachodnia – wyprawa na dziko 4×4 – cz1.
Założeniem wyjazdu było poznanie terenów Polski połnocno-zachodniej, rejonów, których wcześniej nie znaliśmy a byliśmy bardzo ciekawi. Założenie było proste, samochód, spanie na dziko, piękne widoki, czyli to co lubimy. Plan dynamiczny i do przodu. Przed samym wyjazdem poświęciłem sporo czasu na szkicowe zaplanowanie trasy, zebranie ciekawostek, miejsc wartych odwiedzenia oraz na potencjalny nocleg.
Podróż rozpoczęliśmy w okolicach Ełku, gdzie ku naszemu zaskoczeniu pod sklepem spotkaliśmy fana oraz jego syna. Po miłej pogawędce, obowiązkowej naklejce ruszyliśmy w kierunku miejsca biwakowania.
Pierwszą noc spędziliśmy na polanie należącej do lokalnego związku wędkarskiego, miejsce mocno urokliwe, z czystą wodą otaczającą nas z każdej strony. Teren jest prywatny i by móc zostać tam na noc, potrzebowaliśmy uzyskać zgodę na pobyt od osoby zarządzającej.
Po przebudzeniu i szybkim śniadaniu wyruszyliśmy drogami udostępnionymi przez Lasy Państwowe w okolice Bornego Sulinowa.
Obiekt 3002
Nasz pierwszy przystanek zrobiliśmy po blisko dwugodzinnej jeździe, z krótkimi postojami, w pobliżu miejscowości Brzeźnica Kolonia, gdzie znajdowała się jednostka radziecka, a w niej „obiekt 3002” – jeden z trzech składów głowic atomowych w Polsce. Dwa pozostałe w Podborsku i Busznie. 1
Poszedłem samotnie eksplorować pozostałości zabudowań, przy okazji ukrywając naklejkę w jednym ze schronów, podczas gdy Ania zbierała radioaktywne jagody.
Borne Sulinowo – Dom Oficera.
Kolejnym punktem na naszej trasie było Borne Sulinowo, gdzie zaczęliśmy zwiedzanie od Muzeum Historii Militarnej, a następnie jednego z kluczowych punktów naszej eskapady, czyli do pozostałości Domu Oficera. Bryła budynku została zachowana, w pomieszczeniach pozostały nienaruszone płytki, łazienki i kawałki podłóg, przez co można było wyobrazić sobie jak Dom Oficera wyglądał pierwotnie.
Chwilę przed wojną w 1936 roku zakończono budowę miasteczka dla szkoły artylerii Wehrmachtu, którego otwarcia dokonał 18 sierpnia 1938 r. sam Adolf Hitler. W „Groß Born” obok kilku kantyn i kasyn dla żołnierzy, zbudowano w latach 1935-1936 garnizonowe, ogromne i reprezentacyjne kasyno oficerskie nad jeziorem Pile. Kasyno mieściło się w budynku o bardzo interesującej architekturze, w jego wnętrzu znajdowała się wykwintna restauracja oraz imponująco wielka sala koncertowa mogąca pomieścić nawet około 1000 widzów. W okresie gdy obiekt zajęły wojska radzieckie mieścił się tu „Garnizonowy Dom Oficera” z salą taneczną, szkołą muzyczną, biblioteką, salą kinową, salą koncertową oraz restauracją. Po wycofaniu się armii radzieckiej z naszego kraju obiekt znalazł prywatnego właściciela. Nowy właściciel zamierzał przeznaczyć historyczny obiekt na luksusowy hotel. Rozpoczęto nawet prace budowlane, zmieniając np. poszycie dachu nad salą koncertową. Później wybuchł wspomniany na wstępie pożar i strawił zabudowania… 2
Przypadkowa, malownicza trasa
Zaczynało się robić późno, a na tego typu wyjazdach, zależy mi na znalezieniu noclegu – dwie, trzy godziny przed zachodem słońca. W pośpiechu opuściliśmy Borne i wyruszyliśmy na północ w poszukiwaniu miejsca noclegowego.
Tuż przed miejscowością Krągi włączył nam się ponownie tryb szwędacza i zamiast jechać dalej asfaltem, bez zastanowienia skręciliśmy w prawo w polne drogi. Jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy, że w okolicach Jelonek, Dzików i Przyjezierza natrafimy na przepiękne i malownicze polne drogi. W połowie trasy, jakoś sobie przypomnieliśmy, że przez zwiedzanie i offroad nic nie jedliśmy od rana. Po szybkiej konsultacji i sprawdzenia potencjalnych miejsc na posiłek, nasz wybór padł na Smażalnię Ryb „Przy Jeziorze” w miejscowości Przyjezierze, gdzie po idealnej obiadokolacji podjęliśmy decyzje o skierowaniu się na zachód.
Jeziora i poszukiwanie miejsca na nocleg.
Dlaczego skierowaliśmy się na zachód? Uwielbiamy nocować nad wodą, a w tamtym kierunku znajdowała się cała masa jezior oraz miejsc z pinezkami na potencjalny nocleg. Część miejsc znalazłem przed wyjazdem w internecie, inne podczas sprawdzania google maps, a do części były wyznaczone drogowskazy. Pierwsze miejsca nie spełniały do końca oczekiwań, bo były lekko podmokłe ze sporą chmarą komarów, lub zajęte przez kamperowiczów. Postanowiliśmy nie odpuszczać i szukać dalej. Z asfaltu odbiliśmy w lewo, w kierunku Międzylesia, a następnie leśną, brukowaną poniemiecką drogą, w kierunku Starego Młyna/ Strzeszyna.
Stary Młyn (Alte Mühle) jest dawną nazwą Strzeszyna, wioski umiejscowionej od wczesnego średniowiecza na pradawnym szlaku solnym z Kołobrzegu do Wielkopolski, w miejscu brodu na jeziorach Brody i Strzeszyn. Od co najmniej XI w. do czasu przejęcia przez Prusy, w końcu XVII w. była to miejscowość na granicy między Rzeczpospolitą a Pomorzem (później Brandenburgią). Granica przebiegała drogą przechodzącą środkiem wioski. Pod koniec XIII w. Templariusze z Czaplinka, którzy uzyskali nadanie okolicznych ziem od Księcia wielkopolskiego Przemysława II, postawili tu młyn wodny. W roku 1566, po nadaniu własności wioski rodzinie rycerskiej von Wolde, której członkowie byli rycerzami dworu książąt pomorskich, wieś przyjęła nazwę Alte Mühle (Stary Młyn). 3
Miejsce na nocleg udostępnione przez Lasy Państwowe.
Niestety, w okolicach Strzeszyna również nie udało się znaleźć dobrego miejsca na nocleg i po przyjemnej jeździe w promieniach zachodzącego słońca, skierowaliśmy się dalej na zachód. Niestety większość leśnych i polnych dróg w okolicy, została kiedyś wybrukowana. Jazda po płytach betonowych defenderem sprawiała, że oprócz sporych wstrząsów, defekter wydawał milion odgłosów. Po zjechaniu na drogę asfaltową, odwiedziliśmy jeszcze dwa miejsca nad jeziorem Lubicko Wielkie, minęliśmy turystyczne pole biwakowe, owiane chmurami grillów i muzyką Zenka, żeby w końcu trafić do raju, tuż nad brzegiem jeziora Rakowo.
Miejsce, na które trafiliśmy było polaną w pełni wyposażoną w niezbędne rzeczy do biwakowania, za drobną opłatą przez Lasy Państwowe. Byliśmy tam sami, z dostępem do wody, wiat ze stołami, zapasem drewna na ognisko, czystymi koszami na śmieci oraz całkiem przyjemnym Toi Tojem.
Pobyt w tym miejscu podlega małym opłatom – 7zł za samochód, oraz 8 zł od osoby, a sam fakt biwakowania należy zgłosić sms’em pod numerem telefonu podanym na tablicy przez Lasy Państwowe. Można płacić gotówką i kartą płatniczą Leśniczemu, który przyjeżdża na miejsce po zgłoszeniu biwakowania.
Pamiętaj, że jedziesz na własną odpowiedzialność. Stan prawny dróg może zmienić się w każdej chwili, starałem się jechać z wyczuciem by nie łamać żadnych przepisów, sam track nie zwalnia Cię z obowiązku ich przestrzegania. Pamiętaj również, by zwalniać na szutrowych, polnych drogach w okolicy zabudowań, nie ma sensu irytować mieszkańców tumanami kurzu.
Podoba się? Polub nas na facebooku! Dzięki temu będziesz zawsze na bieżąco z nowymi trasami.
Będzie nam niezmiernie miło, jeśli polubisz również nasze profile na youtube oraz instagramie.
Źródła: