Śladem Wierzb – Ściana Wschodnia – Dzień 5
Opis piątego dnia wyprawy offroad poprzez Litwę, wzdłuż ściany wschodniej aż do Maramuresz w Rumunii. Tego dnia trasa prowadziła nas przez:
Lubycza Królewska, Hrebenne, Budomierz, Wielkie Oczy, Korczowa, Medyka, Przemyśl, Kalwaria Pacławska, Jureczkowa, Ustrzyki Dolne
Odległość: 221,3 km
Czas trwania: 8 godz., 22 min i 28 s
Średnia prędkość: 26,4 km/h
Ściana Wschodnia – Wstęp (co warto wiedzieć przed wyjazdem
Ściana Wschodnia – Dzień 1
Ściana Wschodnia – Dzień 2 – Trójstyk, Litwa, Sokółka
Ściana Wschodnia – Dzień 3 – Sokółka, Kruszyniany, Puszcza Białowieska, Czeremcha, prom na Bugu, Biała Podlaska
Ściana Wschodnia – Dzień 4 – Biała Podlaska, Kuzawka, Kukuryki, Sławatycze, Włodawa, Sobibór, Uhursk, Dorohusk, Zosin, Hrubieszów, Kryłów, Dołhobyczów, Waręż, Lubycza Królewska
Ściana Wschodnia – Dzień 5 – Lubycza Królewska, Hrebenne, Budomierz, Wielkie Oczy, Korczowa, Medyka, Przemyśl, Kalwaria Pacławska, Jureczkowa, Ustrzyki Dolne
Ściana Wschodnia – Dzień 6 – Słowacja, Węgry, Rumunia – winiety, trasa, dojazd do Maramureszu
Film:
Mapa:
To był całkiem udany dzień, wyspaliśmy się, zjedliśmy duże śniadanie i sprawnie wyruszyliśmy na trasę. „Przelecieliśmy” przez pobliskie Hrebenne, po krótkiej chwili Budomierz i na szutry wjechaliśmy w Krowicy Samej. Na początku była to zwykła droga, na której nawet spotkaliśmy nissana micrę, ale po chwili przemieniła się w wąską drogę wiodącą przez las, ale na szczęście po paru nerwowych minutach udało nam się trafić na drogę, przy której znajduje się Kapliczka Pięciu Sosen. O samej kaplicy możecie poczytać w internecie, natomiast ciekawe jest to, że znajduje się tam pięć sosen wyrastających z jednego pnia. Dalej prowadzi przepiękna szutrowa droga, po czasie przekształcająca się w polną. Na odcinku za Żmijowiskami w ostatniej chwili zauważyliśmy tablice informujące o granicy, inaczej nieświadomie byśmy wjechali na teren Ukrainy.
Do Medyki prowadziła nas już asfaltowa droga, zrobiliśmy sobie postój pod mostem nad rzeką Szkło, minęliśmy Korczową i natrafiliśmy na malowniczą, polną drogę pomiędzy Lesznem i Medyką.
Przed samym wjazdem do Medyki ponownie się zatrzymaliśmy, tym razem przy masywnym bunkrze znajdującym się tuż przy drodze.
Kilka minut za Medyką znajduje się pierwszy fort, Fort Borek, należący do kompleksu fortecznego Twierdzy Przemyśl. Udało nam się zaparkować pod samym wejściem, na miejscu nikogo nie spotkaliśmy i spokojnie mogliśmy przez kilkanaście minut eksplorować fort.
Kolejnym fortem, który zrobił na nas niesamowite wrażenie, był fort Salis Soligno. Znowu pusty, bez turystów, jak Gosia stwierdziła, fragmentami wyglądającym niczym stara świątynia z Tomb Rider’a lub gry Uncharted.
Masa pomieszczeń, ciemnym korytarzy i tuneli, do tego wszechobecna wilgoć i paprocie. Trochę brakowało nam na miejscu tablic informacyjnych (znajdują się przy wejściu), ale i tak spędziliśmy tam sporo czasu odgadując przeznaczenia poszczególnych pomieszczeń i umocnień.
Na obiad zatrzymaliśmy się w Przemyślu, chciałem jechać bliżej granicy, ale przez Wiar pomiędzy Przemyślem a granicą nie ma mostu, a nie chciałem ryzykować brodzenia. Gosia zażyczyła sobie pizze, po szybkim przeszukaniu Trip Advisor nasz wybór padł polecaną pizzerię. Nie był to dobry wybór, nie dość, że smakowała jak mrożona z marketu, składniki były z puszek i bez smaku, to na koniec dnia zakończyło się przykrymi sensacjami :(.
Tuż za Przemyślem krajobraz z płaskiego przechodzi w lekko górzysty, jedziemy dalej na południe, co chwila zachwycając się otaczającymi nas widokami, aż w końcu trafiamy na bród przez rzekę War. Uwielbiam brody, a to był pierwszy na tym wyjeździe, więc bez snorkela, z komputerem pod siedzeniem pasażera, z niesprawdzonymi odpowietrzeniami skrzyni i mostów pokonaliśmy go kilka razy ku wielkiem zadowoleniu Gosi. Tuż za brodem spotkaliśmy grzebiących przy suzuce chłopaków, nasza chęć pomocy okazała się zbędna, właśnie kończyli walkę z resorem.
Tuż za Kalwarią Pacławską znów wjechaliśmy w teren, polnymi drogami chciałem dostać się do cerkwiska w Paprotnie, niestety całkiem prosta droga znów okazała się pokryta cienką warstwą gliny i po lekkim wylądowaniu w rowie wolałem się wycofać. https://youtu.be/iuvpZYKhpnI?t=3m23s
Mamy już dość deszczowej i zimnej pogody, decydujemy, że jutro ruszamy od razu do Rumunii gdzie według prognozy jest 15 stopni cieplej niż tutaj. Po drodze na miejsce noclegu mijamy kolejny bród, robimy krótki postój, gdzie zauważamy tabliczkę „uwaga niedźwiedzie”, tankujemy i jedziemy szukać miejsca na nocleg w okolicy Ustrzyk Dolnych
Pingback: Ściana Wschodnia - wyprawa offroad dzień 2 | Śladem Wierzb